Turystyka oczami smakosza, czyli dieta obrotowa

czwartek, lipca 07, 2016

Wakacje jako wymówka na wszystkie "przewinienia"

Idąc wśród półek ze słodyczami, chipsami, napojami gazowanymi, lodami pierwsze co pojawia się w głowie to myśl "przecież mam wakacje". Myśl ta wiąże się z zakupem smakołyków i niekiedy wzrostem wagi. Zaskakujące jest to, że ta idea nie jest jednorazowa, ale przewija się przez naszą głowę przez całe okrągłe dwa miesiące, chyba że ktoś jest studentem to nawet tej wymówki może trzymać się nieco dłużej. 

Kygo - Raging ft. Kodaline

"Pójdę na siłownie jutro, przecież mam wakacje to jeden dzień mnie nie zbawi" ... no jeden dzień to może faktycznie bardzo udany pomysł i okazja do regeneracji, ale jeśli ten jeden dzień trwa tydzień, albo dwa jak nie więcej to forma może lekko się obniżyć jak i rezultaty naszego wcześniejszego wysiłku mogą się zatracić. Co Cię potem czeka? Zamartwianie się : "o nie, co ja zrobiłam, jaka jestem okropna, mogłam ćwiczyć, mogłam mniej jeść (..)". To mogłam czy nie? Skoro tego nie zrobiłaś/łeś to znaczy, że jednak nie mogłeś, bo coś stanęło Ci na drodze. Patrzenie wstecz jest błędem wielu z nas. Odpowiedz sobie po prostu na pytanie "co mi da zamartwianie się, skoro czasu jak na dzień dzisiejszy nie można cofnąć?".

Jedyne co możemy faktycznie zrobić to starać się być asertywnymi i potrafić odmawiać. Przyznam się, że mi osobiście to nie zawsze się udaje i potrafię ulec pokusie, jednak w gruncie rzeczy w większej ilości czasu żyję zdrowo i aktywnie unikając "śmieciowego" jedzenia.

"Dieta obrotowa" to dieta wielu z nas. Jej twórcą, a w zasadzie jej nazwy jest moja kochana Babcia. Kiedy usiadłam dzisiaj z Mamą na ploteczki ze świata mody i urody jak to często u nas bywa, to opowiedziała mi, że jak co dzień rozmawiała z Babcią, która zaczęła rozmowę  tym razem bardzo intrygującymi słowami : "Wiesz córcia ja to mam dietę obrotową"... Mama jak to kobieta w okresie letnim zareagowała z entuzjazmem na słowo dieta, myśląc że odnalazła ciekawy pomysł na zgubienie zbędnych kilogramów, więc słuchała dalej... Babcia kontynuując dodała " dietę obrotową, która polega na tym, że co się obrócę to jem!" - stwierdzam, że jest to faktycznie nazwa idealna, którą można przypisać do diety wielu z nas, jak nie większości. 

Podjadanie to zmora, a all inclusive to jej siostra bliźniaczka. Właśnie z Piotrkiem wróciliśmy z Grecji, więc kochani wiem o czym mówię i to już nie pierwszy raz się o tym przekonuję. Niby masz trzy konkretne posiłki w formie bufetu, oczywiście dodatkowo tylko i wyłącznie w godzinach takich i takich ciasta i desery, w takich i takich napoje alkoholowe (jak każdy wie, bardzo nisko kaloryczne) no i od świtu do nocy sprite, cola, fanta i czego dusza zapragnie, oczywiście zdrowo i treściwie. Nie jest mnie w stanie nikt z Was przekonać o tym, że zdarzyło mu się wziąć all inclusive i podczas całego pobytu jeść tylko i wyłącznie zdrowo. Wiadomo, że zdarzało się, że i ja odmówiłam sobie tego i owego, ale no wybaczcie jak tutaj w taki upał odmówić coli z lodem? Woda to już mi się przejadła, a w zasadzie przepiła po pierwszych godzinach jej picia. Ja wiem, że to nie jest zbyt dobra reklama dla "fit blogerki" to co tutaj wypisuje, ale po co mam Wam kłamać, że pojechałam na wakacje i ważyłam sobie marcheweczki, żeby czasem nie przytyć tu i tam? 

Cały czas pracuje na to, aby podczas wypoczynku móc pozwolić sobie na choć odrobinę odstępstw.. Nie, nie nie.. żebyście nie myśleli, że zajadałam się chipsami, frytkami, pizzą itp. na okrągło. Wiadomo zdarzyły się chipsy przy meczu, czy moje ukochane frytki (poważnie, Grecy mają najlepsze frytki świata lepsze od tych w Maku) do obiadu, ale były też komponowane przeze mnie sałatki czy makarony, bo w sumie działa to w dwie strony ... ile można jeść frytek i ile można pić tej coli, trzeba urozmaicać tą dietę mimo wszystko, czy już sobie pozwalamy na to trucie organizmu czy też nie. Oczywiście polecam jednak pójść złotą drogą i pozwalać sobie, ale w małych ilościach.

Na własnej skórze doświadczyłam tego, że w momencie, gdy pozwoliłam sobie czy na te frytki czy na tą cole to już kolejne jedzenie było przepełnione witaminami, a do niego na stole stał dzbanek wody, po czym odchodząc od stołu była już w mojej głowie myśl, gdzie by tu pójść poćwiczyć. Podczas naszego pobytu byliśmy kilka razy pograć w tenisa, pływaliśmy w basenie, trochę ćwiczeń na macie no i oczywiście spacery po pięknej plaży. Wróciłam z minimalnym wzrostem wagi i uśmiechem od ucha do ucha nie czując się nawet winną tych wszystkich wakacyjnych "przewinień" i odstępstw od normalności. 


Greckie wakacje czyli feta i oliwki

Nie muszę chyba mówić, że wróciłam zadowolona i szczęśliwa. Spędziłam fantastycznie czas, trochę leniwie, trochę aktywnie w przemiłym towarzystwie mojego chłopaka, pogoda dopisała (dziwne jakby nie dopisała), wszystko udało się i było po naszej myśli, poznaliśmy bardzo życzliwych, uśmiechniętych, zakręconych ludzi i można powiedzieć, że ten wyjazd to było idealne rozpoczęcie wakacji. Ps. nie jestem już taka biała jak byłam. 

Zamiast się rozpisywać o tym jak było, przedstawiam Wam krótką fotorelacje.













Mam nadzieję, że i Wy rozpoczęliście te wakacje w przemiłym towarzystwie, czy na Openerze czy za granicą czy nad polskim morzem, albo nawet w zaciszu domowym. Ruszam dalej w podróż, tym razem lecę z Mamą na Fuerteventure, więc spodziewajcie się wpisów tuż po moim powrocie, chyba że uda mi się napisać coś dla Was jeszcze do poniedziałkowego wylotu. Trzymajcie się ciepło i aktywnie! Jutro pierwszy raz na siłownie po Grecji, będzie moc! Buziaki sto dwa



Tu też są fajne rzeczy:

2 komentarze

  1. Umiar - we wszystkim, a najlepiej człowiek na tym wychodzi. Przede wszystkim pasuje to do jedzenia ;)
    Przepiękne zdjęcia, udanych wakacji ;*

    OdpowiedzUsuń