Ostatni będą pierwszymi

sobota, marca 19, 2016

50 dni z #50SOW / sobota 19.03

Nie zawsze musimy plasować się w ścisłej czołówce. Czasem mimo, iż ambicje pną nas ku górze musimy odpuścić, zaczekać na właściwy moment (szczyt formy) i gdy tylko poczujemy, że to już ten czas to nie pozostaje nam nic innego jak tylko dać z siebie wszystko. Na sukces należy pracować, piąć się po szczeblach kariery i nie dawać się zepchnąć z obranej drogi. Każdy upadek, spadek formy można jednak wytłumaczyć i wykorzystać go do tego, aby jeszcze bardziej popracować nad sobą i własną psychiką, kondycją jak i pomyśleć nad tym co należy poprawić, aby to więcej nie miało miejsca. Zasada numer jeden - głowa do góry, jeszcze więcej wysiłku, jeszcze więcej pracy, zmiana nastawienia - na bardziej pozytywne i ruszajcie do dzieła, bo to my decydujemy o własnym rozwoju i to tylko dzięki własnym działaniom możemy osiągnąć sukces. 

Jasmine Thompson – Adore

Pamiętam jakby to było dziś

Pierwsza klasa podstawówki, 7 lat i marzenia o tym, aby reprezentować szkołę w sztafecie, która odbywała się raz w roku na przełomie kwietnia/maja. Wygrałam bieg w swojej klasie, ale żeby reprezentować inne klasy pierwsze musiałam pokonać sześć innych dziewczyn. Bieg przy szkole - na żwirowej nawierzchni. Flaga - start. Niby 60m, a w tej małej głowie się gotowało, presja, ambicje i jeszcze większa chęć wygranej (przecież byłam tak blisko). Potknęłam się, byłam druga. Wiecie co czułam? 

Na sztafetę pojechałam jako rezerwowa. Przytulona do Babci i Dziadka  w fioletowej koszulce szkolnej w paski siedziałam zapłakana na trybunach i przyglądałam się rywalizacji sztafet szkolnych. Była piękna pogoda, a ja byłam smutna i załamana - dla małego dziecka przegrana to wielki cios. Wtedy powiedział do mnie Dziadek, który niewątpliwie jest moim motywatorem do dziś, żebym się nie przejmowała, że przyjdzie i na mnie pora. Jak zwykle mój mentor się nie mylił. 

Od drugiej klasy reprezentowałam szkołę co roku i to w wyższej kategorii, bo biegałam zawsze za dziewczynę z rok starszej klasy. Nikogo się nie bałam, najbardziej lubiłam nadrabiać, gonić, męczyć i jeśli biegłam na większy dystans to trzymałam się na drugim miejscu do samego końca, aż na ostatnich 50m wyprzedzałam przeciwniczki z uśmiechem na twarzy. Satysfakcja? Ogromna. Wiecie co mi pomogło w tym, aby się podnieść z dziecięcej porażki? Wiara w siebie. Wiara bliskich we mnie. 

Od małego byłam ruchliwa, zamiast bawić się lalkami ja biegałam za piłką, uczyłam się łapać, później grać w koszykówkę, siatkówkę. To wszystko dzięki Dziadkom i Rodzicom, po których zdecydowanie odziedziczyłam "smykałkę" do sportu (nieskromnie).

Piłka nożna? Sukces, który mogę nazwać życiowym

Po pierwsze, najważniejsze : naprawdę z tego miejsca chciałabym podziękować mojej Szkole Podstawowej, Pani Edycie, która niewątpliwie dała mi ogromne możliwości rozwoju sportowego jak i ogrom radości z udziału w zawodach szkolnych, międzyszkolnych, wojewódzkich, ogólnopolskich. 

Zwykłe lekcje wf'u i niesamowita radość z grania w piłkę. Dziewczyna? To chyba nie wypada, żeby dziewczyna grała w piłkę. Tak sądzę teraz, ale wtedy ta gra dawała mi tak wiele satysfakcji i poczucia spełnienia, że była dla mnie czymś ważnym. Najlepsza drużyna na świecie, świetna Pani trener i niespodziewany sukces. 

Tak mi się ostatnio przypomniało - jestem najlepsza wśród 11-latek, a przynajmniej byłam w 2009 roku. Nigdy o tym nie mówiłam, ale ostatnio jak zaczęłam wspominać te "złote lata" to uznałam to za sukces. Niewykorzystana kadra U11, zatrzymanie w rozwoju. Z roku na rok zauważałam, że jest to męski sport, przestałam grać, ale w sercu nadal pozostała ta radość to uczucie pewnego rodzaju spełnienia oczywiście z lekkim niedosytem. Szczerze powiem, że dostając nagrodę, która naprawdę jest już czymś, co można nazwać uhonorowaniem, dowodem tego jak bardzo kiedyś mi zależało i jak bardzo byłam zdeterminowana czułam się normalnie, byłam zbyt młoda, żeby spojrzeć na to w kategorii "sukces". Telefon do Dziadka i brak zdziwienia? Powiedziałam mu, że jestem najlepsza, że nie ma lepiej grającej dziewczyny ode mnie, a co na to mój "trener" i motywator - "wiem". Wiecie o ile ważniejsza jest radość i duma rodziny od jakiejś statuetki? Nie da się tego odpowiednio do czegokolwiek przyrównać. Słowa uznania najbliższych są czymś najważniejszym, czymś co buduje co motywuje. Oczywiście krytyka bliskich osób też jest bardzo ważna, bo pozwala pomyśleć nad zmianą na lepsze, determinuje i daje takiego kopniaka, który w konsekwencji napędza do pracy i zachęca do rozwoju. 

2009
Wracając do tamtego dnia, jednego z tych pamiętnych w życiu. Przy rozdawaniu nagród okropnie padało, ale ten deszcz nam zupełnie nie przeszkadzał. Emocje wzięły górę, euforia i niedowierzanie, a w zasadzie przyjęcie nagrody do wiadomości - dopiero po czasie ocknęłam się i do mojej głowy dotarła informacja o tym, że to ja, a nie ktoś inny. Mam prawo być dumna? Wydaje mi się, że tak, jednak jest to tylko moja przeszłość, siedem lat minęło, a dopiero teraz przyszła refleksja. Czy to oznacza, że stać nas na naprawdę wszystko? 

Może jeszcze nie jest zbyt późno na sukces, a w zasadzie jest - mam chore serce, o którym już kiedyś wspominałam. Ten cholerny defekt pozbawił mnie dawnej kondycji i zapewnia mi co jakiś czas atrakcje. Jednak jak wiecie nie zerwę nigdy ze sportem. Nawet jak miałam zakaz ćwiczeń to ćwiczyłam. Teoretycznie nie mogę biegać, a jednak. 

Pamiętajcie, aby walczyć o siebie i spełniać marzenia. Ćwiczcie, trenujcie, rozwijajcie swoje pasje. Może i na Was przyjdzie pora? Pochwalcie mi się kochani swoimi osiągnięciami. Czy czytają mnie jakieś dziewczyny, który żywią podobne uczucia jeśli chodzi o piłkę nożną? Zapraszam do dyskusji.



Tu też są fajne rzeczy:

3 komentarze

  1. Mądrze napisane i gratuluję sukcesu. Zawsze się kierują tą myślą. Jak walczyć to do końca. Wiadomo upada się, ale też wstaje :)
    http://flvcko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiara w siebie to podstawa sukcesu, wiele lat nie mogłam uwierzyć w siebie i tak siedziałam z myślą że wszystkie marzenia pozostaną tylko marzeniami. Na szczęście teraz robię to co kocham mimo, iż nie profesjonalnie, to dzięki temu jestem szczęśliwa

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję takich sukcesów! Też grałam kiedyś piłkę nożną a teraz gram w siatkówkę. Nie wyobrażam sobie życia bez sportu. ;)

    green0floor0.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń