Rozgrzebany kotlet i ziemniaki

środa, sierpnia 03, 2016

"Rozgrzebany kotlet i ziemniaki"? Pewnie niezbyt rozumiesz mój zamysł twórczy, spokojnie - już tłumaczę, o co dokładnie się rozchodzi. Czy nie macie czasem tak, że zaczynacie coś robić, a potem zostawiacie to w tak zwaną "cholerę", lub ślecie to w"próżnię" i niech się dzieje co chce? Jak się z tym czujecie? Uważacie, że lepiej jest zostawiać to co sobie wcześniej zaplanowaliście na "potem" czy może zrobić to od razu?

Śpieszę z własną analizą tego "rozgrzebanego" problemu (może zostawię to sobie na potem?). Moim zdaniem plany, aby się ziściły muszą mieć wykonawcę (w tym przypadku nas) jak i określony termin ich realizacji (nie mówię tu o tym dziewczyny, że planujecie w przyszłości wyjść za Leonardo DiCaprio - ta data pozostanie czymś trudnym i niezidentywifkowany / ps. gratuluję tej z Was, która go zaciągnie do ołtarza).

Termin realizacji - dobra, nie musi być tak precyzyjny, ale fajnie jakby to co jest zaczęte zostało zakończone od razu. Plany? Pamiętajcie, że nie jest tu mowa o marzeniach, ale o konkretnych, bardzo realnych (nie mówię, że marzenia nie są realne) zamysłach.


Twenty One Pilots - Heathens





Sportowa dusza, więc sportowy przykład (no przecież Fifti Szejds...)




Rozgrzewka. Co sądzicie na temat sportowców, którzy trening odkładają na "jutro"(o ile można ich nazwać "sportowcami")? 

Cisza? Odpowiedź chyba jest każdemu znana, prawda?  Jak ja to widzę?

Trening codzienny, trening co dwa dni, trening dwudniowy z jednym dniem przerwy... jakiegokolwiek z tych systemów byście nie używali, fajnie jest stosować  go cały czas, nieustannie, aby efekty były widoczne i abyście Wy z nich byli zadowoleni.

Wiadome jest to, że nasze mięśnie potrzebują odpoczynku (tak wiem, że niektórych z Was mięśnie odpoczywają za pomocą BCAA) i super, jeśli o tym pamiętacie. Naprawdę powtarzam to już nie pierwszy raz, ale wbijcie to sobie wreszcie do głowy, że nie ma potrzeby "katowania" jednej partii mięśni, bo prowadzi to do wielu kontuzji, zmęczenia struktury mięśnia, wszelkich naderwań jak i po prostu wiąże się to niekiedy z brakiem jakichkolwiek efektów, ponieważ ten zmęczony, "zaorany" mięsień nie ma siły na wzrost. Oj przepraszam, jedynymi mięśniami, które nadają się do wybitnej eksploatacji są mięśnie brzucha - bardzo szybko się regenerują (jeśli zaczynasz swoją przygodę z brzuchem nie rób go codziennie, bo to również może Ci zaszkodzić - proponuję system co dwa dni).

Systematyczność to swoją drogą dobry punkt zawieszenia. Jeśli systematycznie trenujecie, a Wasze mięśnie systematycznie odpoczywają to i Wy systematycznie cieszycie się z efektów (jej ile tych systematycznych powtórzeń).

Uważam, że nie powinno się zabierać za trenowanie, skoro wiadomo, że i jutro i w ciągu całego tygodnia jak i miesiąca nie znajdziecie czasu, aby odbyć kolejny trening. Tracicie wtedy bardzo dużo, bo za każdym "pierwszym" razem budujecie od nowa podstawę treningową, którą przez kolejne dni bez treningu wytracacie.

Wiadome jest to, że jeśli ktoś pracuje, jeśli chodzi do szkoły to nie ma zawsze czasu w ten konkretny, zaplanowany poniedziałek czy czwartek na porządny wycisk, bo zazwyczaj coś niespodziewanie wypadnie i jest to naprawdę niewykonalne, aby znaleźć się na siłowni, a co wtedy można zrobić?

Pomysł? Absurdalny - dotyczy wykonywania brzuszków, pompek oraz przysiadów podczas reklam telewizyjnych. Wieczorem, gdy zmęczeni zasiadacie w wygodnej kanapie i czekacie na wymarzony film, ale w tyle głowy znajduje się myśl dotycząca tego, że nie odbyliście zaplanowanego treningu, a Wasza jedyna aktywność fizyczna to było przejście 200m do samochodu to sumienie nieco Was rusza? Mnie na pewno by ruszyło. Reklama wydaje się idealnie wygospodarowanym czasem na to, aby podczas trwania całego filmu choć trochę się poruszać? (Może warto zamienić film na 30min jogging?)

Dobra, załóżmy, że nie oglądacie filmów. Kiedy w trakcie trwania roku szkolnego wiedziałam, że nie znajdę czasu na choćby godzinny trening znajdowałam inne, proste rozwiązanie. Od przystanku do domu wracając ze szkoły mam ok. 4km, myślicie że czekałam choćby 10min na moje ukochane L-5 , które podwozi mnie pod prawie sam dom (pozdrawiam wszystkich użytkowników tej fury)? Bardzo, bardzo rzadko to miało miejsce, musiał lać deszcz, albo musiałam mieć zaplanowane zajęcia dodatkowe, przez co jednorazowo nie mogłam poświęcić 40min na spacer, który jednoczenie był dla mnie odpoczynkiem. Muzyka w uszach, albo rozmowa z przyjaciółką? Naprawdę to może odprężyć. Po co więc siedzieć w zatłoczonym autobusie? Na taki niby króciutki przejazd w korku tracimy minimum 20min, a spacer trwa około 40, więc "tracimy" tylko potencjalnie 20min naszego cennego czasu - według mnie idealny sposób na to, aby spalić trochę kalorii, a jednocześnie odpocząć.

Podsumowując jeśli planujemy zostać dzikami/loszkami (ej strasznie podoba mi się to określenie), jeśli rozpoczynamy przygodę z siłownią to zbyt szybko jej nie kończmy, bo naprawdę nie ma to najmniejszego sensu, jest to strata pieniędzy - tak moi mili, karnety to w dzisiejszych czasach niezła suma (chcesz być piękna musisz cierpieć... i płacić).

Rozgrzebane życie? /pff porównane do kotleta i ziemniaków - super/




Rozgrzebanie w naszym młodym (także w starym?) życiu są nie tylko sprawy dotyczące aktywności fizycznej, ale także naszych wszelkich planów edukacyjnych jak i zwykłych czynności domowych czy obowiązków w firmie. Sprawy te pozostawione na później mogą stać się przedawnionymi - uważajcie.

Myślicie, że nasi rodzice doszliby do tego co osiągnęli w życiu bez jakiegokolwiek kończenia zaczętych spraw? W moim odczuciu - szans brak. Chcesz się nauczyć języka? Ucz się słówek, regularnie, nie odkładaj tego na później... wiem, wiem zrobiłeś już sześć fiszek, także masz prawo być zmęczony - wracaj do "kompa" i ulubionego CS'a - angielskiego nauczysz się od Rusków na Streamie.

Tak bardziej serio. Jeśli w życiu naprawdę nam na czymś zależy to róbmy wszystko, aby czas realizacji naszych planów był możliwie jak najszybszy. Nie "rozgrzebujmy" kilku rzeczy na raz pozostawiając je bez zainteresowania, róbmy wszystko na sto procent, posiadając jakiekolwiek perspektywy.

Chcę fajnie wyglądać - idę na siłownie (albo do sklepu...),
Chcę znać dany język - uczę się regularnie słówek z fiszek,
Chcę zdać dobrze maturę - uczę się od września, a nie od kwietnia,
Chcę... to mogę,
Chcę... to robię,
Chcę... to nie zostawiam tego na potem.





Po przeczytaniu tego co powyżej zostało przeze mnie przedstawione, mam nadzieję, że posiadasz jakikolwiek obraz swojego rozgrzebania i postanowisz coś z nim zrobić. Ja osobiście też w kilku płaszczyznacz życiowych jeszcze należę do "rozgrzebuchów", ale pracuję nad tym!

Działajcie, aby żyło Wam się wygodniej, przyjemniej oraz abyście byli akceptowani przez siebie samych. Pamiętajcie, że na drodze do spełnienia Waszych planów i marzeń stoicie tylko Wy sami (często też przez własne rozgrzebanie, nieuporządkowanie).










Tu też są fajne rzeczy:

4 komentarze

  1. pojechałaś dziś po całości...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt za nas nie zrobi czegoś co wymaga poświęcenia, zawsze trzeba najpierw wyciągnąć rękę by coś zdobyć :)
    http://nazywamsiemilena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, no to poleciałaś. Mimo wszystko dałaś mi mocnego kopa. Ja mam takie założenie, że na siłownię idę minimum 3, a maksimum 4 razy w tygodniu. Dlaczego? Potrzebuję również czasu na naukę, na wykonanie różnych prac, nie tylko tych do szkoły, potrzebuję czasu na relaks, potrzebuję czasu dla przyjaciół. Coraz więcej rzeczy zaczynam układać i kończyć, więc zakopałam już większość rozgrzebanych dziur(?). Świetnie napisane. :)

    Pozdrawiam,
    https://kozlovskaiza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie! I jak sama mówisz, dla chcącego nic trudnego.

    OdpowiedzUsuń